poniedziałek, 14 marca 2011

Weekendowy wypad do Szczytna

sobota, 12 marca 2011
Dostaliśmy zaproszenie do Szczytna. Dawno już nie odwiedzałem tego miasteczka. Trzeba było więc nadrobić zaległości. Podróżowaliśmy w duecie. Towarzyszyła mi Krysia, moja Papużka -nierozłączka, drugie pół. To jej pierwszy wypad autostopem w tym sezonie. 
Mówi się, że jak łapie się stopa z płcią piękniejszą, to łatwiej się podróżuje, robi się lepsze i bardziej przyjazne wrażenie. No tak... ale nie wiedziałem że stopa łapie się wtedy niecałą minutę. Minęło może 30 sekund, na pewno nie więcej. Zatrzymał się błękitny Citroen C3... a konkretnie to Milena - moja rówieśniczka, nauczycielka języka niemieckiego. Studiuje germanistykę w Olsztynie. Podążała do domu, do Miastkowa, gminnej miejscowości położonej między Ostrołęką a Łomżą. Prowadziła ostrożnie, może nawet nadto. 60-70km/h to nie mój żywioł. Wspominała, że to już tradycja prowadzenia auta w jej rodzinie. Mówi się o takich "zawalidrogi",  jakkolwiek czuło się bezpieczeństwo w podróży. Wspominała coś o stłuczkach, które już zaliczyła w swojej karierze... no ale cóż, zdarza się. Prowadziliśmy z nią bardzo otwartą sympatyczną rozmowę, trochę o pojazdach i ich prowadzeniu, trochę o studiowaniu... 
W Szczytnie spędziliśmy świetny weekend. Odpoczęło się od codzienności, odwiedziło wspaniałych ludzi, pograło i pośpiewało, a nawet obejrzało się koncert U2... na DVD. 
Następnego dnia trzeba było wracać do Olsztyna. 
Przywitała nas piękna słoneczna niedziela. W trasę ruszyliśmy o 14:00. Na wylot podwiózł nas Bugi, tata Kasi. Jakoś nie specjalnie chciało się nam opuszczać Szczytno. W trakcie łapania okazji sporo gadaliśmy, przekomarzaliśmy się o tak jakoś zleciało. No, ale wiecznie stać nie można. Zatrzymaliśmy VW Golfa III, którym do samego Olsztyna zmierzała dwójka rozrywkowych chłopaczków. Zapowiadało się dość niepewnie. Chłopak siedzący na miejscu pilota popijał zdrowo butelkową Łomżę. He, a stamtąd też jechali. Dokładnie z Morgownik (okolice Łomży, Nowogrodu). Kierowca - Paweł, na szczęście trzeźwy jechał dość żwawo... he, zbyt żwawo jak dla mnie (śpieszyli się na pociąg dla kolegi). Wiem, że ten blog ma przekonywać do uczęszczania autostopem. No, ale trzeba też uświadamiać z realiami. Szczerze mówiąc, wypadki miewałem tylko z rodziną. Ale to tak na marginesie. Z dreszczykiem emocji ale cało i zdrowo dojechaliśmy pod olsztyński dworzec. 
Przydałby się jakiś mądry wniosek na podsumowanie. Cóż... co do szybkiej jazdy i wariatów drogowych, lepiej unikać. Ale pamiętajmy także, że ciągły strach, to życie pod kloszem, bez przygód i emocji. Tyle.
PS: Kasi, pani Asi i Bugiemu dziękujemy za udany weekend i klawą gościnę!
Do następnego...


fot.1. Katarzyna Zaręba
fot. 2. Krystyna Janusz

1 komentarz:

  1. Fajnie się czytało :) Fajnie, że byliście ! :) Szczytno stoi dla was otworem ;)

    OdpowiedzUsuń