piątek, 1 kwietnia 2011
Tego dnia pogoda odwaliła nam porządne "prima-aprilis". Wracałem z Krysią z Torunia z koncertu Kapeli Ze Wsi Warszawa, pociągiem. Czułem się nie najlepiej. W Olsztynie jednak spontanicznie stwierdziłem, że mimo kiepskiej deszczowej pogody zamiast nudzić się dalej samemu w pociągu potowarzyszę Młodemu, który desperacko zaplanował autostop przez brak podbitej legitymacji studenckiej. Ba, czasem po prostu trzeba złapać okazję. Tak więc na dworcu PKP pożegnałem się z Krysią, a zaraz potem miejskim autobusem podjechał Piotrek. Podskoczyliśmy miejskim na wylot... no i się zaczęło.
Wiało i padało coraz mocniej. Chmury deszczowe spowodowały, iż ściemniało się wiele szybciej. Po około dwudziestu minutach zatrzymał się Pan zmierzający VW Caddy do Mrągowa. Zdawał sobie sprawę, że musimy w Mrągowie zastać jeszcze jako tako przedwieczorną aurę. Licznik wskazywał średnio 100km/h. Kierowca bardzo sprawnie powoził. W 45 minut znaleźliśmy się w Mrągowie. Życzliwy Pan zboczył ze swojej trasy i podwiózł nas na przystanek przy wylocie. Pomyśleliśmy:
- Mamy najwyżej 15-20 minut do niekorzystnej szarówki, więc trzeba z nadzieją sprawnie coś złapać. Minęło około 5-7 minut i złapaliśmy! Pojazd: Volkswagen Bora. Facet wracał z pracy z Olsztyna pod Węgorzewo. Kilka słów o nim: pracuje w firmie produkującej znaki drogowej, pochodzi z rodziny z rolniczymi tradycjami. Całą trasę strasznie ubolewał. A że źle rządzą w tym kraju, że paliwo i cukier drożeje, że w pracy nie ma mowy o podwyżce, że rolnicy mają ciężko... niczego nowego się nie dowiedziałem. Wszyscy prawie ubolewamy nad naszym "prężnie rozwijającym się mocarstwem". Młody zaczął z nim gadkę, ja raczej nasłuchiwałem siedząc z tyłu. Dojechaliśmy do Giżycka. Tam już zagrzaliśmy miejsce na nocleg, u naszej Babci na Królowej Jadwigi - jt. główny punkt obiadowo-noclegowy na tej trasie. Jak się okazało po zmierzeniu temperatury, moje złe samopoczucie to nic innego jak atak grypy. Z odwiedzin córki wyszły nici, następnego dnia wróciłem z Gizycka do Olsztyna, niestety pociagiem.
Sami widzicie Drodzy Czytelnicy... czasem jazda autostopem to przymus, ale i tak przeżyliśmy ciekawą przygodę. Mimo trudnych warunków spotkaliśmy na trasie nowych ludzi, i zrozumieliśmy że coś takiego jak nadzieja jest dzisiaj bardzo ważne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz