poniedziałek, 1 marca 2010

Powrotna przeprawa do Olsztyna

... na trasie ponownie towarzyszył mi Maciek, który dojechał ciężarówką z Olecka do Wronek. Ba, co to dla niego :) Dalej przejąłem smykałkę i z uroczą karteczką z napisem "Olsztyn" próbowałem zatrzymać kolejne nadjeżdżające pojazdy. Znalazł się ochotnik. Był nim mój znajomy, miejscowy organista Roman S. Z racji, że długo już pana Romana nie widziałem, to było o czym pogadać. Wysiedliśmy w Giżycku, a w zasadzie za. Był to  leśny ponury rozjazd na Kętrzyn i Mrągowo. Ustawiliśmy się w odpowiednim miejscu, po czym godzinę z haczykiem lekko przemarznięci popołudniowym klimatem staliśmy w nadziei że nie trzeba będzie zrezygnować i udać się na pobliską stację kolejową. Powoli zaczęło się ściemniać. Nagle zatrzymał się bus z dobrze renomowanej firmy turystycznej. Z niedowierzaniem spojrzałem na sympatycznego kierowcę, po czym powiedziałem, że nie mamy pieniędzy na płatny transport (oczywiście z lekka przekłamałem temat). Kierowca rzekł, iż za piątaka od łebka może nas podrzucić do samego Olsztyna. Miał już w zasadzie fajrant, bus był prawie pusty. Bez większego zastanowienia wsiedliśmy. Podróż przebiegła komfortowo i bezpiecznie. Po godz. 17:30 dojechaliśmy do Olsztyna. Wysiedliśmy na Lubelskiej, ulicy położonej na terenie tzw. Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej... nic innego jak obszar przemysłowy. A w niedzielę żaden autobus miejski tędy nie przejeżdża... bo po co w końcu? Mieliśmy więc niezły spacerek na dworzec. Stamtąd już w linię 20 ma Pieczewo i zajechaliśmy na miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz