Czwartek, 15 kwietnia 2010.
Maciek wybierał się na stopa po zajęciach chóru. Zaproponował mi, żebym się z nim wybrał. Planowałem odwiedzić w końcu Babcię Anię w Giżycku, u której często robię krótkie przystanki w trasie na obiad. Maciej oczywiście podążał standardowo do Olecka. Po 14:30 byliśmy już na wylotówce w kierunku Mrągowa. Po 20-minutowym łapaniu zatrzymało się przyzwoite Audi Quattro. Prowadziła Ewelina, studentka podążająca do domu, do męża w kierunku Bań Mazurskich. Całą trasę rozmawialiśmy. Radio samo narzuciło temat: Tragedia w Smoleńsku... echh... nie chcę się rozgadywać, ale to coś strasznego. Jednak media zbytnio przemęczają już zaistniałą sytuacją. A tu jeszcze komentarze obywateli w radio w samochodzie... "tydzień żałoby to za mało... 3 miesiące..." - nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.
Na krajowej szesnastce standardowo masa remontów, budowa nowej trasy. Ciekawe kiedy zakończą ten bajzel. No, ale gdzieniegdzie można już poczuć się europejskim kierowcą. Cóż, Ewelina dowiozła nas sprawnie do Giżycka. Ja powędrowałem do Babci, która oczekiwała mnie z obiadem. Pozostałem w Giżycku na noc. A Maciej ruszył dalej w drogę... czym jechał? z kim? ile czasu? co przeżył? - nie wiem. Jak założy własnego bloga to się dowiemy ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz