Wielki Piątek, 02 kwietnia 2010.
Była to przejażdżka, która wiązała się z bardzo nietypowym dla autostopowicza celem. Mianowicie cel stanowiło odbycie ostatniej Drogi Krzyżowej :) tym bardziej że została mi ona zadana w pokucie na spowiedzi ;)
Towarzyszył mi mój brat, Piotrek - człowiek, który w zasadzie wciągnął mnie w świat autostopu.
Do Wydmin zabraliśmy się z pewną parą, która podążała gdzieś hen daleko na święta. W aucie wyraźnie brzmiały odgłosy audycji religijnej w radio. Minęło kilka chwil ciszy, po czym kierowca stwierdził: "nie obawiajcie się, nie jesteśmy świadkami Jehowy" :D
Dojechaliśmy na miejsce. Cel podróży został przeprowadzony. Odchamieni po nabożeństwie udaliśmy się do sklepu po drobne zakupy do domu i wróciliśmy na trasę łapać okazję powrotną. Zatrzymał się żółciutki Ford Fiesta, starszy model, z głośnym silnikiem, w środku nie działały niektóre wskaźniki za deską rozdzielczą, lusterka nie było, bajzel na siedzeniach, słowem... rzęch :) Ale najbardziej zaskoczył nas kierowca. Wracał z pracy z Wydmin... do Stańczyk, miejscowości odległej położonej między Suwałkami a Gołdapią. Zaskoczyło nas jak bardzo ten gość musi być zdesperowany że codziennie dojeżdża do pracy tyle kilometrów, a wierzcie mi, było widać że nie zarabia kokosów. Ponadto bardzo sympatyczny i życzliwy człowiek. Swoim żółtą Fiestą dowózł nas bezpiecznie na miejsce.
Trasa krótka, bo zaledwie 30km w dwie strony, ale z duchowymi przeżyciami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz