Stamtąd od razu po odwiedzinach wyruszyłem w trasę. Zdzwoniłem się z Maćkiem. Jechał z Olecka już. Nie chciało mi się bezczynnie czekać, to sobie złapałem coś do Giżycka. Zatrzymał się jakiś miejscowy ziomek z Wydmin. Na wstępie dodał, że będzie głośna jazda (miał schrzaniony tłumik w swoim Audi). Specjalnie mnie ta informacja nie zniechęciła (choć gość chyba nie miał tego na celu). Spokojnie dojechałem sobie do Giżycka. Ów ziomek podwiózł mnie w dogodne dla mnie miejsce. Niedaleko wylotu, przy Twierdzy Boyen umówiłem się z Maćkiem, który już dojeżdżał do Giżycka... Hyundaiem Getz z pewnym dziadkiem, który prał mu mózg nagraniami ludowymi i patriotycznymi po drodze :) Dosiadłem się i podjechaliśmy do pobliskich Wilkas. Tam zaczęliśmy żałować że nie mieliśmy karteczki "Mrągowo", bo wszyscy z rejestrami "NMR... " widząc kartkę "Olsztyn" chyba nie skumali że zawsze mogą nas podrzucić do Mrągowa. Wygłodniali z groszem w portfelu skoczyliśmy po jakieś najtańsze draże do sklepu. Po godzinie łapania w końcu... gość jadący Punciakiem z Suwałk do Grudziądza zatrzymał się i zabrał nas. Podziwiał że chce nam się łapać. Zdawał się być z lekka znudzony życiem :) Po drodze mijaliśmy groźny wypadek, gdzieś przed Biskupcem. Ale my akurat dojechaliśmy w jednym kawałku... ba , jak zawsze. Troszkę czasu nam zeszło, ale sympatycznie się jechało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz